Całkiem niedawno miałam okazję zdawać pierwszy certyfikat języka angielskiego - FCE (First Certificate in English). Moje uczucia są mieszane, a po głowie chodzą wyrzuty, że nie przygotowałam się najlepiej. Niemniej za późno na żale, pozostaje czekać do lipca na wyniki, a z potomnymi podzielić się wrażeniami, wskazówkami i własnymi błędami, których, mam nadzieję, uda się Wam uniknąć.
Przystąpienie do egzaminu poprzedzał w moim przypadku kurs w szkole językowej, który nie jest oczywiście konieczny. Osobiście wydaje mi się, że jest on jednak dobrym rozwiązaniem. Kilka miesięcy solidnych przygotowań na pewno wpłynie pozytywnie na wyniki egzaminu. Zresztą, powiedzmy sobie szczerze, czy każdy jest w stanie zmobilizować się do regularnych ćwiczeń i robienia zadań na własną rękę? Biorąc udział w takim kursie przygotowującym, jesteśmy do tego, chcąc nie chcąc, zmuszeni.
No i tutaj pojawia się mój pierwszy błąd. Żeby przygotować się naprawdę solidnie do FCE, sam kurs nie wystarczy - trzeba pracować również na własną rękę, czego ja niestety raczej nie robiłam. Już nawet nie chodzi o samo robienie zadań, ale z pewnością dużo mogą dać również czynności, w których połączymy przyjemne z pożytecznym. Pokrótce opiszę moje pomysły, których nie wprowadziłam w życie pełną parą, czego żałuję z perspektywy czasu.
1.Oglądanie filmów z angielskimi napisami
Albo i bez napisów, ale z autopsji wiem, że ciężko jest wyłapać wszystko ze słuchu, a co dopiero wpoić do mózgu. To chyba najbardziej klasyczna forma połączenia nauki angielskiego i przyjemności z oglądania filmów. Dla mnie chyba największym ograniczeniem w tej kwestii jest fakt, że rzadko kiedy mogę pozwolić sobie czasowo na oglądanie filmu, zazwyczaj robię w tym czasie coś innego, a wtedy ciężko jest podzielić uwagę również na czytanie napisów. Stąd niestety wybieram częściej opcję z lektorem. Niemniej zbliżają się wakacje - będzie okazja do nadrobienia.
2. Czytanie książek po angielsku
O ile czytanie prawdziwych powieści mogłoby być sporym wyzwaniem jak na ten poziom językowy (choć oczywiście nie widzę przeciwwskazań, aby nie spróbować!), to z pewnością można znaleźć coś adekwatnego i ciekawego pośród tytułów proponowanych przez wydawnictwa takie jak: PenguinReaders, które oferuje książki ze słownictwem na różnych poziomach i każdy znajdzie tu coś odpowiedniego dla swoich umiejętności i zasobu słownictwa. Co mnie ogranicza? Chyba problem ze zdobyciem tych książek. Mam kilka przeczytanych na półce, a w planach zdecydowanie rozejrzenie się po księgarniach już niebawem.
3. Jeszcze więcej angielskiego
Nie da się ukryć, że angielski jest współczesną łaciną i mamy z nim styczność w bardzo wielu miejscach. Dlaczego by więc dla ćwiczeń nie rozmawiać czy pisać z innymi ludźmi po angielsku? Ze znajomymi, z mamą, z kuzynem - z kimkolwiek. Na pewno nie jest łatwo przekazać swoje myśli tak jak po polsku, ale myślę, że warto trochę się potrudzić i takie rozmowy na pewno przyniosą efekty. Poza tym istnieje wiele międzynarodowych stron, na których można podszkolić swój angielski i porozmawiać obcokrajowcami (tumblr, Omegle [o którym już pisałam]), gdzie przy okazji można też poznać ciekawych ludzi.
3. Jeszcze więcej angielskiego
Nie da się ukryć, że angielski jest współczesną łaciną i mamy z nim styczność w bardzo wielu miejscach. Dlaczego by więc dla ćwiczeń nie rozmawiać czy pisać z innymi ludźmi po angielsku? Ze znajomymi, z mamą, z kuzynem - z kimkolwiek. Na pewno nie jest łatwo przekazać swoje myśli tak jak po polsku, ale myślę, że warto trochę się potrudzić i takie rozmowy na pewno przyniosą efekty. Poza tym istnieje wiele międzynarodowych stron, na których można podszkolić swój angielski i porozmawiać obcokrajowcami (tumblr, Omegle [o którym już pisałam]), gdzie przy okazji można też poznać ciekawych ludzi.
To by było na tyle z moich pomysłów połączenia nauki angielskiego z codziennymi przyjemnościami. Im więcej mamy do czynienia z angielskim na co dzień - tym staję się on dla nas bardziej naturalny, a używanie go swobodne. Zatem zachęcam.
Jeśli chodzi o moje wrażenia po FCE, są one mieszane. Nie wiem, czy sprawa pisania kolejnych części zawsze jest rozwiązana w ten sam sposób, ale grafik mojego egzaminu wydawał mi się nieprzemyślany. Kolejne części dzieliły 45-minutowe przerwy, przez co spędziłam na tym pół dnia. Rozumiem jedną tak długą przerwę, aby zjeść większy posiłek, ale nie wszystkie. Nie wydaje mi się, że egzaminatorzy potrzebowali tyle czasu, aby przygotować się do każdej następnej części, więc nie rozumiem skąd takie rozwiązanie.
Wiem, że narzekanie na samą strukturę egzaminu nic nie zmieni, jednak muszę przyznać, że wolałabym dostać wszystkie arkusze na te kilka godzin i móc samej rozłożyć sobie czasowo pisanie każdej z nich niż mieć z góry przeznaczony czas na każdą z nich. Z miłą chęcią dostałabym więcej czasu na czytanie kosztem pisania, jako że nie rozumiem, po co aż 1 godzina i 20 minut na naskrobanie dwóch wypowiedzi. Jeśli jesteś zainteresowany tym, na jakie części podzielony jest egzamin oraz ile one trwają zapraszam tu.
Bardzo podoba mi się, że testy wysyłane są do Cambridge i tam sprawdzane. Wiąże się to niestety z dłuższym czasem oczekiwania na wyniki, ale coś za coś. Jeśli zda się egzamin, University of Cambridge ESOL Examinations przyznaje certyfikat, który jest ważny przez całe życie i na pewno w jakimś stopniu przydatny. Dlaczego "w jakimś stopniu"? Bo nie będę tu zmyślać, że nie da się bez FCE obejść.
Pozostaje zastanowić się, czy warto zdawać FCE. Jest to najpopularniejszy egzamin językowy w Polsce i pozwala nam zorientować się, jak to jest z tymi naszymi umiejętnościami językowymi i które sfery kuleją. Zdanie takiego egzaminu daje nam certyifkat, który można dołączyć do cv jako potwierdzenie naszej znajomości języka angielskiego. Jednakże choć FCE jest uznawany przez wielu pracodawców i różne instytucje edukacyjne na świecie, trzeba się zastanowić, czy zdawanie go jest nam szczególnie potrzebne i czy możemy sobie na nie pozwolić. Koszt przystąpienia to okolice 500 zł, a to z pewnością nie jest mało. Jeśli nie zamierzamy na tym egzaminie kończyć naszej językowej edukacji, a przed nami kolejne lata nauki, w których obejdziemy się bez tego certyfikatu, może lepiej poczekać i po odpowiednim przygotowaniu przystąpić do CAE czy CPE, które to oczywiście prezentują wyższy poziom zaawansowania.
Przydatne strony na temat FCE: fce.nauczaj.com, cambridgeesol.
Jeśli macie sugestie i pytania dotyczące tego egzaminu - piszcie, chętnie na nie odpowiem.
Egzamin ustny FCE polega na różnych dyskusjach. Mogłabyś powiedzieć, jakie dokładnie miałaś zadane pytania i tematy do omówienia?
ReplyDeleteTak dokładnie to już ich nie pamiętam, szczerze mówiąc. Nie wiem, czy każdemu zdającemu włącza się coś takiego, ale ja odpowiadałam na te pytania praktycznie bezmyślnie, skupiając się jedynie na poprawności gramatycznej i wpleceniu co bardziej wymyślnych słówek. W końcu nie oceniają tam naszych poglądów tylko umiejętność wypowiedzenia się.
DeleteZagadnienia obracały się wokół bezpieczeństwa, ochrony środowiska, ale wkradło się też pytanie o to, co lubię robić z moją rodziną. Aha, jeszcze pytanie, na jakim "celebration" ostatnio byłam. Taaak, to nieco wybiło mnie z rytmu...
eh a ja się spóźniłam na CAE chciałam przed wakacjami i brakło miejsc, trzymam kciuki za wyniki:) Fajny blog, będę zaglądać:)
ReplyDeleteCAE? Póki co nie mój poziom, ale pracuję nad tym :P.
DeleteW takim razie ode mnie kciuki za CAE. Może napiszesz potem, jak wrażenia? :)
Ja dzięki oglądaniu filmów z LMFAO (stare czasy), pisaniu z Anglikami poszerzyłam swój angielski już dawno. :D
ReplyDeletePoza tym, gdy ktoś mieszka w Anglii, od razu łapie angielski. Ja po wakacjach zdziwiłam się, jacy tam ludzie są przyjaźni. - Good morning! - DLACZEGO TA PANI DO MNIE MÓWI?! JA JEJ NIE ZNAM.
DeleteOglądanie filmów i pisanie z Anglikami - najlepsze, co może być. Zdecydowanie!
DeleteMieszkasz/łaś w Anglii, czy mowa tylko o jakimś wyjeździe?
Co do tego, że ludzie są przyjaźni - sama nie wiem. A czy to nie jest tak, że oni we krwi mają uprzejmość? Kto wie, co tak naprawdę kryje się pod uśmieszkami i wyuczonymi formułkami^^.
Oj, są bardzo uprzejmi i mili - wiem z autopsji. Czy to ludzie których spotkałam w Walii, Szkocji, Anglii czy Australii, mają po prostu niesamowicie wysoką kulturę osobista, są przyjaźni i gotowi bezinteresownie pomóc. Traktują ciebie jak swojego, dorośli nie patrzą na ciebie z góry, ale słuchają ciebie uważnie i szanują twoje zdanie. I to nie są suche frazy czy wyuczone formułki, ale po prostu dobre, pozytywne nastawienie do ludzi i życia.
DeleteTo w takim razie zazdroszczę, o ile to wszystko jest szczere. Nie wyobrażam sobie uśmiechać się i emanować uprzejmością cały czas, ale moje nastawienie jest z reguły pozytywne. No cóż, może to kwestia tamtejszej mentalności :).
DeleteTak, jeżeli wszystko jest szczere, ja chcę, żeby tak było w Polsce. To samo tyczy się ściągania - u nas osoby ściągające nie są wyśmiewane, a ten, kto "nakapował". U nich jest odwrotnie, i za to mogą nawet ze szkoły wyrzucić.
DeleteNie, nie mieszkam w Anglii, mówię o moich wyjazdach, aczkolwiek po tych rozmowach na Omegle czy Chatroulette (skąd mam ciekawe screeny) i po tych wycieczkach, akcentu można się nabawić. :D
Oj jest szczere. Wiadomo, że zawsze są wyjątki, ale raz człowiek na parkingu wyjeżdżał i widział, że mam problem z wyjechaniem, to wysiadł z auta, pomógł mi wyjechać! Z uśmiechem, sam tę pomoc zaoferował i obyło się bez wyzwisk czy narzekania na moje marne umiejętności. W ogóle ich podejście do wielu spraw jest inne, miedzy innymi jeśi chodzi szkołę. Eh, można by tak się rozwodzić na ten temat w nieskończoność ;)
DeleteTak, tak. W ogóle w sklepach jest co innego, na ulicy... Nikt nie zwracał uwagi na to, że mam kolorowe włosy. A tak to, w Polsce: "O Boże, ale emo idzie". O.o Albo "Jadasz koty na śniadanie?". Odpowiadam, że gulasz z kota lepszy, no ale. Lubię jeździć na wakacje, zawsze inna atmosfera.
Delete